Trzy tysiące lat historii tego miasta swoje zrobiło – gdzie wbijesz łopatę, tam coś znajdziesz. Największe bogactwo tego miasta – zabytki, jest też największą przeszkodą w rozwoju metropolii. Urząd ochrony zabytków jest przez to widziany jako najgorsze nieszczęście, które może spotkać budowlańców, bo wystarczy niewiele by na długie miesiące zamknąć nowe konstrukcje.
Póki chodzi o jakiś nowy dom, sprawy rozgrywają się w zaciszu urzędów, przy wielkich projektach robi się wokół medialna wrzawa i dyskusje bez końca. Tak właśnie dzieje się z nowo powstającą trzecią liną metra rzymskiego, które ma biec od wschodnich dzielnic miasta (Casilino, Prenestino) przez centrum historyczne i okolice Watykanu do północno-zachodnich obszarów stolicy. Na peryferiach prace idą do przodu w zaskakująco szybkim tempie – podobno budowlańcy wyprzedzają plan o 22 miesiące – w centrum zaś mamy zupełny zastój. We wszystkich prawie punktach wyznaczonych tu jako miejsca przyszłych stacji znaleziono tak wiele obiektów o dużym znaczeniu historycznym, że trzeba ciągle zmieniać plany i szukać nowych lokalizacji. Bo jak zlekceważyć istnienie odnalezionych przy okazji takich miejsc jak: cenotaf Juliusza Agrykoli, bogaty domus późno antyczny i fragmenty słynnej pracowni szkła z XVIII wieku?
W przeszłości zniszczono już wiele znanych obiektów; prokurator do dziś szuka sprawców „cudownego” zniknięcia domu matki Nerona, Agrypiny Młodszej, z terenu budowy watykańskiego parkingu Ganicolo – czy to jednak dobra droga do rozwiązania problemów? Trzeba jakoś pogodzić przeszłość z nowymi zamierzeniami, z potrzebami żywego miasta. Tylko jak?