Okazuje się, że mieszkając od wielu lat w Rzymie, są jeszcze takie miejsca, których nigdy nie widziałam. W niedzielę, z całą rodziną wybrałam się więc na wycieczkę na Campo de’ Fiori. Przewodnik w ręku, dwa aparaty fotograficzne, plecak itp. Niczym się nie różnimy od przybyszów z daleka. Wchodzimy w wąskie uliczki, niektóre kamienice stoją tu od XVI wieku, inne trochę późniejsze, ale wszystkie wysokie, z dobudowywanymi przez lata kondygnacjami. Papież Paweł IV utworzył tutaj w 1554 roku pierwsze w historii getto. Nakazał wszystkim żydom chodzić w żółtych kapeluszach (!).
Bardzo lubię czuć smak zwiedzanych miejsc, więc na samym początku, w maleńkim żydowskim sklepie-piekarni, bierzemy miejscowe przysmaki i zajadając po drodze słodkie bułeczki z rodzynkami, migdałami i czymś jeszcze, ruszamy w stronę fontanny z żółwiami. Czterech wyrzeźbionych młodzieńców podtrzymuje misę z żółwiami. Wydaje się, że Taddeo Landini, autor młodzieńców, rzeźbił im nogi taśmowo, bo wszyscy czterej mają w identyczny sposób zgięte palce u stóp. Za to żółwie, dodane sto lat później – nieznanego artysty – wyglądają na prawdziwie żywe. Idąc dalej wstępujemy do kościoła San Girolamo della Carità. Na tym miejscu stał w przeszłości dom św. Filipa Nereusza. W kościele wyróżnia się kaplica Spada zaprojektowana przez Borrominiego, w której wielokolorowe marmury udają draperie. Idąc dalej mijamy pełną nastroju rosyjską kawiarnię – samowar, obwarzanki, firaneczki, wnętrze iście z powieści Dostojewskiego.
Kolejny kościół, który odwiedzamy, to San Carlo ai Catinari. Na progu stoi proszący o jałmużnę mężczyzna ze złotym zębem… Nazwę „ai Catinari” zawdzięcza kościół znajdującym się tu niegdyś sklepom wytwarzającym kotły i misy (catinari). Wewnątrz kilka ładnych obrazów, m.in. Guida Reniego i Piotra z Cortony. Wychodzimy z kościoła, aby przejść się ulicą Giubbonari aż do głównego miejsca tej dzielnicy – placu Campo de’ Fiori. Tutaj, do niedawna, każdego ranka odbywał się gwarny targ, obecnie przeniesiony w inne miejsce. Na środku placu stoi pomnik Giordana Bruna, spalonego na stosie w tym miejscu, 17 lutego 1600 roku. Potomni uczcili go pamięcią.
Teraz idziemy oglądać Palazzo della Cancelleria, którego budowę rozpoczęto w 1485 roku. Jest to perła architektury wczesnego renesansu. Stojąc na roku ulicy del Pellegrino ten ogromny budynek przypomina transatlantyk. Historia jego zbudowania, a właściwie sfinansowania budowy, zasługuje na uwagę. Papieżem był wtedy Innocenty VIII. Jego syn Franceschetto uwielbiał gry hazardowe. Pewnej nocy przegrał ze swoim kuzynem, kardynałem Rafaellem Riario ogromny majątek – 100 000 złotych dukatów. Wygrana została przeznaczona na budowę siedziby rodu Riarich. Papież Leon X przeznaczył natomiast ten monumentalny gmach na siedzibę kancelarii papieskiej.
Przy ulicy Vicolo del Gallo jest jeszcze jedna pamiątka z życia XV – wiecznych papieży: dom, w którym mieszkała Vannozza Catanei. Urodziła ona papieżowi Aleksandrowi VI czworo dzieci, co w tamtych czasach było uznawane za najzupełniej normalne.
Kończymy nasz spacer zaglądając do kościoła Santa Maria dell’Orazione e Morte przy Via Giulia. Może ze względu na wezwanie kościoła – tubylcy ani turyści nie odwiedzają go chętnie. A szkoda, bo barokowe wnętrze jest bardzo przytulne i zachęcające do refleksji nad nieuniknioną śmiercią. Fasada kościoła zaprojektowana przez Ferdynanda Fugę ozdobiona jest czaszkami, a nad wejściem wita nas piękna klepsydra. Kto natomiast chciałby złożyć ofiarę na kościół musi prawie dotknąć stopy skrzydlatej śmierci…