Czy w tym mieście wszystko musi być „naj…”? Okazało się, że mamy też największe w Europie wysypisko śmieci… i to przysłowiowe dwa kroki od Watykanu 🙁
Malagrotta, dzielnica Rzymu leżąca pomiędzy historyczną Via Aurelia Antica a Via della Pisana, współżyła przez lata z widmem klęski ekologicznej. Pięć tysięcy ton śmieci wysypywano tu każdego dnia, powietrze i wody podskórne zatruwane były od lat gazami tworzącymi się pod zwałami ziemi i odpadków. Zadowolony był jedynie prywatny właściciel wysypiska i ci co za nim stali (mafia?)…
Po długich protestach mieszkańców dzielnicy i organizacji broniących środowisko naturalne władze prowincji rzymskiej zdecydowały się wreszcie zamknąć to pole śmierci do końca maja 2008 roku. Zwycięstwo rozsądku okupione kolejnymi ofiarami, bo trzeba to teraz posprzątać … po części za publiczne pieniądze. A co dalej z narastającym problemem śmieci z małych i wielkich aglomeracji miejskich? Wykopiemy kolejną dziurę w ziemi? Wyślemy je na Księżyc? Spalimy? Rzymianie powoli uczą się „ekologicznego” podejścia do problemu. Miasto jest co prawda nadal przerażająco brudne, ale wzrasta świadomość zrobienia czegoś konkretnego dla wspólnej przyszłości. Już 20% mieszkańców sortuje odpadki przed wyrzuceniem ich do kosza, a w szkołach próbuje się uczyć „zielonych” wartości (nie myślę o dolarach 😉 ). Walka o respekt dla natury i czystość na ulicach nie jest tu jednak łatwa. Rzymianie i wielu Włochów od wieków byli z tym na bakier i skutki widać na każdym kroku: brud na ulicach, odchody zwierzęce i ludzkie na każdym chodniku, nagminny brak koszy i społeczne przyzwolenie na zaśmiecanie tego co nie moje.
Przesadzam z tymi wiekami? Spójrzcie na zdjęcie poniżej…
Na murach wielu domów centrum historycznego można podziwiać do dziś takie tablice jak ta, która publikuje zakaz wyrzucania śmieci wprost na ulice, wydany przez ówczesnego papieskiego gubernatora miasta. Od XVIII wieku straszy on wszystkich poważnymi karami za brak szacunku dla wspólnego mienia: areszt i grzywna 10 skudów! Bezskutecznie…