Gdy myślę o rzymskiej dzielnicy Testaccio, pierwszym skojarzeniem jest koń ciągnący dorożkę. Zawsze gdy przejeżdżam tędy rano, na jednym z głównych skrzyżowań, punktualnie o 8.10, spotykam pięknego, dosyć rosłego kasztana o niewątpliwie silnym charakterze. Skrzyżowanie to jest równorzędne i zazwyczaj ja mam wolną prawą stronę, ale dorożkarz absolutnie nic sobie nie robi ani z przepisów kodeksu drogowego (po prawej jestem ja) ani z nieco naciąganych włoskich zasad savoir vivre – (przepuścić kobietę z uprzejmości, nawet jeśli jest to sprzeczne z przepisami). Zatem, chcąc nie chcąc, jadę później przez chwilę bardzo wolno za dorożką i korzystając z okazji przyglądam się fasadom kamienic o eleganckiej architekturze z przełomu XIX i XX w.
Testaccio – jedna z bardziej malowniczych dzielnic Rzymu: pełna kolorytu wciąż żywych tu tradycji sprzed lat. Jej korzenie, widoczne zresztą do dziś, sięgają antyku – to tutaj znajdowało się oficjalne wysypisko odpadów z niedalekiego portu Emporium przy Tybrze. Starożytni Rzymianie gromadzili na nim przede wszystkim skorupy glinianych naczyń – amfor, w których przypływały do Wiecznego Miasta zapasy wina i oliwy. Zebrało się tego przez wieki sporo, na tyle, że powstało z nich wzgórze – tzw. Monte dei Cocci (wysokie na 30 m., o maksymalnej szerokości 100 m.). Będąc w którymś z przylegających doń lokali, można podziwiać przez specjalnie oszklone ściany tę jedyną w swoim rodzaju konstrukcję.
Myśląc o Testaccio, nie umiem uciec od zapożyczenia refrenu znanej piosenki, która według mnie dobrze oddaje atmosferę tego miejsca. Bo to trochę taki świat „kolorowych jarmarków, blaszanych zegarków, pierzastych kogucików, baloników na druciku”… Jarmarczne kramiki na głównym placu spotkać można notabene bardzo często. Tak samo jak i natrafić na koncerty lokalnej orkiestry dętej, czy też grających w szachy bądź w karty staruszków. Spacerując leniwie po zaułkach dzielnicy warto zaglądać na tutejsze podwórka – kolorowe, z bujnymi ogrodami i suszącym się praniem za oknami. Przy via Lucca della Robbia 20 jest sklep z przyprawami z różnych państw świata (tzw. Emporio delle Spezie), na via Amerigo Vespucci 33-37 historyczna lodziarna „Giolitti”, a między via Volta, via Galvani, via Franklin i via Ghiberti – zainaugurowana w lipcu b.r. nowoczesna hala targowa Nuovo Mercato, prawdziwa duma Testaccio.
By zmienić oblicze tej do niedawna dosyć zdegradowanej i biednej, choć zawsze absolutnie folklorystycznej dzielnicy, władze miasta wprowadziły tu w ostatnich latach szereg zmian. W pawilonach dawnej ubojni miejskiej powstał miejski ośrodek kultury MATTATOIO.
W weekendy mają tu też miejsce targi żywności biologicznej.
Wokół wspomnianego wcześniej wzgórza natrafimy na liczne lokale gastronomiczne i rozrywkowe – szczególnie modne wśród rzymskich 20 i 30 – latków.
Testaccio to również obowiązkowy przystanek dla fanów włoskiej piłki nożnej, a w szczególności dla kibiców A.S. Romy. To tutaj, na dziś mocno zapuszczonym stadionie, rzymskie Wilki zdobyły w 1942 r. swoje pierwsze mistrzostwo w lidze.
Blanka
Przedruk za zgodą autorki ze strony www.autostradadelsole.com
P.S. od redakcji
Testaccio zaczyna się od bardzo znanego miejsca Rzymu jakim jest Piramida Gajusa Cestiusza z ostatnich lat przed Chrystusem (metro B „Piramida”). Miejsce niezwykłe, czarujące i warte odwiedzin, tym bardziej, że tuż obok niej można przy okazji zwiedzić malowniczy cmentarz niekatolicki.