Jedna akcja Guardia di Finanza (policja finansowa) i mamy kolejny rekord: pół miliona zarekwirowanych towarów i podróbek znalezionych w trzech magazynach należących do „rzymskich” Chińczyków.
By odkryć lewy handel trzeba było niewiele – wystarczyło parę nocy uważnej obserwacji ruchu samochodów dostawczych w rzymskim Chinatown, skupionym wokół placu Vittorio Emanuele II. To oczywiście kropla w morzu tej ogromnej masy podróbek, które zalewają ulice Wiecznego miasta i które tylko w części produkowane są w wytwórniach Państwa Środka (podobno fabryczki neapolitańskiej kamorry są bezsprzecznym liderem w Italii).
Nasi skośnoocy bracia przodują jedynie w półlegalnej dystrybucji tych towarów poprzez sieć sklepów, które zdołali stworzyć w mieście i setki – jeśli nie tysiące – ciężko pracujących ulicznych sprzedawców. Natkniecie się na nich wszędzie; zawsze uprzejmie uśmiechnięci będą wam chcieli wcisnąć rożne drobne rzeczy i pamiątki. Najlepsze towary za dość niską cenę czekają na turystów w sercu Chinatown – chińskiego miasteczka, na ulicach leżących w kwadracie: stacja Termini, bazylika Santa Maria Maggiore, plac Vittorio Emanuele II i kryty rynek przy via Filippo Turati. Trudno już tam znaleźć jakiś włoski sklep – w rękach rodzimego biznesu zostały jedynie hotele i restauracje. Rdzenni mieszkańcy dzielnicy trochę z początku protestowali, ale z czasem pogodzili się z faktem, ze nie ma już ich dawnego Eskwilinu lecz jest teraz rzymski Chinatown… Takie czasy, panie…